Ostatni partyzant Rzeczypospolitej, Józef Franczak ps. "Lalek", poległ na Lubelszczyźnie w walce z obławą SB i ZOMO, gdy na światowych listach królowali The Beatles, którzy zdążyli już nagarać przeboje z płyty "Please, Please Me" .
Kiedy 21 października 1963 słońce zachodziło nad Majdanem Kozic Górnych, zomowcy mogli z satysfakcją kopać zwłoki "Lalka", zabitego dwie godziny wcześniej. Ale bali się go nawet po śmierci - ciało pochowano w bezimiennym grobie na jednym z lubelskich cmentarzy, w tajemnicy przed rodziną zabitego. Mało im tego było - ciało pochowali bez głowy, która na polecenie prokuratora została odcięta od zwłok.
Wydawałoby się, że te plemienne zachowania ubeckich barbarzyńców miały symbolicznie zabić pamięć o tych, którzy ośmielili się zbrojnie sprzeciwić komunistycznej władzy. Przez lata cała machina propagandowa przekonywała Polaków, że Ci, którzy walczyli o Niepodległą - to byli "bandyci". Ten język przez lata stosowali przeróżni słudzy i salonowcy moskiewskiej władzy.
Jak pokazuje historia - bezskutecznie.
Znajdują się w coraz większej liczbie ludzie, którzy podnoszą z ziemi zdeptany sztandar pamięci. Coraz częściej są to ludzie młodzi, a historia Żołnierzy Wyklętych jest przez nich przenoszona z archiwów - do serc.
Polecma link do projektu, który znalazłem w sieci.
Będzie płyta reggae dedykowana Żołnierzom Wyklętym!
Komentarze